❤️💙 Dzień Kobiet i Dzień Mężczyzn w Normobarii! Sprawdź koniecznie!
3 lutego 2022

„Jesteś tym, co jesz” — to szeroko propagowana idea dobrego odżywiania. Wszyscy wiemy, że jedzenie, jego częstotliwość i wartość ma znaczący wpływ na nasze zdrowie, a przez to na długość życia. Ale czy największy?

Tekst: Magdalena Panasiuk-Krasińska

Człowiek bez jedzenia może przeżyć ponad dwa miesiące, bez wody kilka dni, bez oddychania zaledwie parę… minut. Jedzenie pobieramy tylko kilka razy dziennie, powietrze zaś ok. 12 000 razy na dobę. Jeżeli jedzenie ma znaczący wpływ na zdrowie i życie, to znaczenie oddychania jest zdecydowanie większe. Dlaczego więc tyle czasu poświęcamy na konstruowanie i przestrzeganie różnorodnych diet, a nie myślimy o tak istotnym procesie jak oddychanie?

Jak powinniśmy oddychać? Wielu z nas zapewne odpowie — głęboko, pełną piersią, wdech nosem, a wydech ustami. Na pierwszy rzut oka mogłoby się wydawać, że właśnie głęboki oddech, to jest to, czego potrzebujemy. Dlaczego więc większość metod pracy z ciałem i umysłem opiera się na spowalnianiu rytmu oddechu, a w filozofiach Wschodu przykłada się tak dużą wagę do techniki oddychania? Nauka jogi mówi: „Życie każdego z nas trwa określoną ilość oddechów. Im mniej oddychasz, tym dłużej żyjesz!”.

Jak to możliwe?

Na skutek głębokiego oddychania dochodzi w organizmie do hiperwentylacji, czyli stanu zwiększonej ilości powietrza wnikającego do pęcherzyków płucnych przy jednoczesnym nadmiernym wydalaniu dwutlenku węgla. Powoduje to tzw. hipokapnię, czyli obniżenie zawartości dwutlenku węgla we krwi. W efekcie następuje niedotlenienie organizmu, które jest przyczyną wszystkich chorób cywilizacyjnych. Wydawałoby się, że jeżeli mamy do czynienia z niedotlenieniem, wystarczy po prostu zwiększyć ilość tlenu dostarczanego do organizmu. Ale to tylko pozorne rozwiązanie problemu. Wdychanie czystego tlenu w stanie niedotlenienia daje jedynie chwilowy efekt poprawy, a w dalszej kolejności prowadzi do pogorszenia stanu zdrowia i jeszcze większego niedotlenienia tkanek. Nasza krew przy dużej podaży tlenu zostaje wysoko utleniona, ale tlen nie dociera do tkanek organizmu, ponieważ hemoglobina wiąże go zbyt mocno i nie uwalnia go w tkankach.

Okazuje się, że do tego, aby tkanki mogły wykorzystać tlen z hemoglobiny, niezbędna jest odpowiednia ilość… dwutlenku węgla. Jest to tzw. efekt Bohra — zjawisko występujące w fizjologii, polegające na zmniejszaniu powinowactwa (powiązania) hemoglobiny do tlenu w warunkach obniżonego pH. Powoduje to łatwiejsze uwolnienie tlenu z hemoglobiny do tkanek.

To właśnie podwyższone stężenie dwutlenku obniża pH i daje naszemu mózgowi sygnał do uwolnienia tlenu
z hemoglobiny i pobrania w to miejsce dwutlenku węgla. Przy niskim poziomie CO2 tlen nie zostaje przekazany tkankom. Paradoksalnie więc, aby przywrócić równowagę i dotlenić tkanki naszego organizmu, trzeba ograniczyć nadmierne wydalanie dwutlenku węgla przy oddychaniu. Aby organizm został lepiej „odżywiony” i natleniony, trzeba oddychać mniej, ograniczając wentylację płuc. Dzięki temu zwiększy się poziom dwutlenku węgla w organizmie.

Jeżeli poziom dwutlenku węgla jest zbyt niski, rośnie pH krwi, powodując nadmierną zasadowość ustroju.
Taka zmiana zakłóca normalny przebieg procesów metabolicznych. Organizm samoistnie dąży do utrzymania właściwego pH krwi i w sytuacji braku dwutlenku węgla używa do tego niefizjologicznych metabolitów zakwaszających, czyli kwasów organicznych i nieorganicznych. W rezultacie uzyskuje właściwe pH, ale przy jednoczesnym zakwaszeniu tkankowym i narządowym, dużo poważniejszym niż to powodowane nieprawidłową dietą.

Zbyt niski poziom CO2 pobudza nasz system nerwowy, stwarzając poczucie ciągłego napięcia układu nerwowego. Prowadzi to do drażliwości, bezsenności, strachu i podatności na stres.

Dwutlenek węgla spełnia jeszcze jedną bardzo ważną rolę w naszym organizmie. Jest to funkcja rozluźnienia oskrzeli, mięśni gładkich dróg oddechowych i naczyń krwionośnych. Jeśli oddychamy ustami, oddychamy często i głęboko, tracąc dwutlenek węgla, drogi oddechowe na skutek ubytku CO2 ulegają obkurczeniu i pojawia się duszność, charakterystyczna w astmie czy stanach stresu.

Konstantyn Buteyko (1932-2003) radziecki naukowiec i lekarz pochodzenia ukraińskiego, dokonał jednego z najbardziej znaczących odkryć w dziedzinie zdrowia człowieka w historii medycyny. Na podstawie własnych doświadczeń zawodowych udowodnił, że nieprawidłowe oddychanie prowadzi do nadmiernej wentylacji płuc i jest przyczyną wszystkich chorób nękających ludzi. Takie zaburzenie oddychania Buteyko nazwał Chorobą Nadmiernego Oddychania.
W toku badań udowodnił, że wszyscy ludzie cierpiący na choroby przewlekłe mają jedną wspólną cechę: niższy niż optymalny poziom dwutlenku węgla w organizmie. Co ważne, wraz ze wzrostem nasilenia choroby pacjenta zwiększają się zarówno liczba oddechów, jak i objętość wdychanego powietrza, pogłębiając negatywne efekty hiperwentylacji i uruchamiając błędne koło niedotlenienia. Im bardziej mamy niedotleniony organizm, tym więcej oddychamy, pozbywając się dwutlenku węgla. Pogłębiamy w ten sposób niedotlenienie i ponownie zwiększamy zapotrzebowanie na powietrze.

Objawy Choroby Nadmiernego Oddychania, takie jak: skurcz oskrzeli, skurcze serca, wysokie lub zbyt niskie ciśnienie krwi, zakrzepy, omdlenia z drgawkami, są diagnozowane przez medycynę jako odrębne choroby: astma, choroba wieńcowa, nadciśnienie tętnicze, padaczka, zawał serca, udar mózgu, żylaki, hemoroidy itp. Według Buteyko jest to jedna i ta sama choroba o różnych objawach — właśnie Choroba Nadmiernego Oddychania — będąca głównym czynnikiem przedwczesnego starzenia się, niedołęstwa, kalectwa i przedwczesnej umieralności.

Jak wyrównać brak CO2?

Nie osiągniemy tego, zwiększając ilość CO2 w atmosferze. CO2 wraz z parą wodną i metanem to gazy cieplarniane. Pochłaniają one promieniowanie długofalowe i utrudniają wypromieniowanie energii cieplnej w kosmos, wywołując szeroko dyskutowany przez naukowców i polityków efekt cieplarniany. Jest ich w atmosferze relatywnie niewiele, ale każdy ich wzrost może wywołać wiele niebezpiecznych i niepożądanych konsekwencji globalnych.

Jak więc wyrwać się z błędnego koła hiperwentylacji i niedotlenienia, które wpędza nas w choroby cywilizacyjne?

Po pierwsze, zmieńmy złe nawyki oddechowe:

oddychajmy zawsze przez nos — zarówno wdech jak i wydech powinien odbywać się przez nos. Pozwala to wykorzystać tzw. martwą przestrzeń wentylacyjną, czyli anatomiczną objętość wydychanego gazu pozostającą w drogach oddechowych i niebiorącą udziału w wymianie gazowej. Oznacza to, że część wydychanego dwutlenku węgla pozostaje w drogach oddechowych i jest powtórnie zaciągana przy kolejnych oddechu, zmniejszając jego ubytek w organizmie.

pozbądźmy się chrapania — osoby chrapiące mają dużo więcej problemów z niedotlenieniem objawiającym się permanentnym zmęczeniem i brakiem koncentracji.

śpijmy z zamkniętymi ustami – w naturalny sposób wymuszamy wtedy oddychanie przez nos.

unikajmy głębokich i częstych wdechów – oddychając, powinniśmy pobierać tylko 4-6 l powietrza na minutę
(dla porównania astmatycy oddychają, pobierając 12 l powietrza na minutę).

stosujmy ćwiczenia oddechowe — będące elementem jogi lub opracowaną przez Konstantyna Buteyko metodę wolicjonalnej eliminacji głębokiego oddychania (WEGO), zwanej też metodą wolicjonalnej normalizacji oddechu.
W astmie oskrzelowej Buteyko poleca prócz ćwiczeń stosowanie prostego urządzenia składającego się z plastikowej rury z pojemnikiem na końcu, zwiększającej martwą przestrzeń wentylacyjną. Jest to najprostszy sposób podwyższenia poziomu dwutlenku węgla we krwi (po przetestowaniu na pacjentach i potwierdzeniu skuteczności Ministerstwo Zdrowia Rosji w 1985 roku zatwierdziło metodę Konstantyna Buteyko jako oficjalną metodę leczenia astmy).

Po drugie, korzystajmy z osiągnięć nauki i odwiedzajmy komory normobaryczne

Mało kto wie, że Polska jest prekursorem terapii normobarycznej. To polski lekarz, Jan Pokrywka, jest twórcą i badaczem metody odblokowującej naturalne metody zdrowienia, czyli normobarii. Naukowcy już dawno odkryli, że procesy regeneracji tkanek zachodzą znacznie szybciej przy wyższym ciśnieniu i że CO2 ma dużo większe znaczenie dla życia człowieka, niż się powszechnie wydaje. Jan Pokrywka bazując na wiedzy swoich poprzedników, skonstruował komorę normobaryczną. Skupił się na połączeniu działania ciśnienia i mieszanki powietrza o optymalnych parametrach. Dzięki ciśnieniu zwiększonemu do ok. 1500 hPa atmosfera w komorze składa się z 35-40% przeliczeniowych tlenu, a więc natlenienie jest aż o 60% większe niż poza komorą. Jest tam od 0,5 do 2% dwutlenku węgla, co wspomaga przyswojenie tlenu przez organizm, oraz dodatkowo zwiększony poziom bardzo ważnego dla naszego organizmu pierwiastka, jakim jest wodór.

Co takiego dzieje się w warunkach normobarii w naszym ciele?

W organizmie człowieka przebywającego w normobarii zwiększone ciśnienie powoduje, że tlen dostępny w wysokiej ilości przenoszony jest nie tylko przez hemoglobinę, ale także ulega rozpuszczeniu w osoczu krwi. Z kolei dwutlenek węgla w odpowiednim stężeniu pozwala na rozszerzenie naczyń krwionośnych, więc nie tylko ułatwia „oddawanie” tlenu z krwi do komórek, ale również pozwala na dotarcie tlenu i substancji odżywczych do miejsc, do których przy normalnym ciśnieniu nie dociera, eliminując tym samym tzw. problemy krążeniowe. Dodatkowo wzbogacenie mieszanki gazów o cząsteczkowy wodór ma na celu spowolnienie procesów starzenia. Wodór to niezwykle skuteczny antyoksydant, zwalczający wolne rodniki hydroksylowe, odpowiedzialne za starzenie się komórek. W warunkach normobarii następuje uruchomienie naturalnych procesów zdrowienia i regeneracji organizmu poprzez:

• zwiększenie ilości komórek macierzystych — jest to kluczowe dla odbudowy chorych tkanek,

• zwiększenie dostępu tlenu do każdej komórki ciała,

• stymulację układu odpornościowego,

• zahamowanie rozmnażania się bakterii beztlenowych,

• pobudzenie rozwoju nowych naczyń krwionośnych,

• pobudzenie połączeń między komórkami nerwowymi,

• normalizację procesów metabolicznych,

• spowolnienie procesu starzenia.

Pozytywne efekty terapii normobarycznej możemy obserwować we wsparciu leczenia wielu chorób, takich jak: astma oskrzelowa, alergia, łuszczyca i inne choroby skórne, cukrzyca, choroby sercowo-naczyniowe, zawały, udary, stwardnienie rozsiane, nadwaga, bezsenność, migreny, problemy ze szpikiem kostnym, choroby wątroby, gojenie tkanek po zabiegach chirurgicznych, odleżyny, obrzęk chorych tkanek, reumatyzm, nowotwory, depresja, autyzm, mózgowe porażenie dziecięce, zespół Downa, zespół Aspergera, choroba Alzheimera, choroba Parkinsona, borelioza. Największą zaletą normobarii jest to, że nie ingeruje ona w organizm, a jedynie pobudza naszego wewnętrznego „lekarza”, który najlepiej wie, jak nam pomóc.

Odwiedzajmy więc regularnie komory normobaryczne. To prosty sposób na zadbanie o zdrowie oraz długie życie w pełnej sprawności.

(źródło: Normobaria 1/2021)